Nadeszła zima – niby to oczywiste, w końcu mamy grudzień, ale co roku człowiek jest zaskoczony, gdy po przebudzeniu widzi za oknem warstwę białego puchu otulającą ulice. Miesiąc ten kojarzy mi się głównie z przedświątecznym zamieszaniem, którego nie znoszę. Nie przepadam za ściskiem w sklepach, kolejkami, obłędem w oczach na dźwięk słowa „promocja” i nachalnymi do bólu reklamami – są w stanie obrzydzić wszystko, wykazując się w tym wyjątkowo wysoką skutecznością. Na szczęście jednak istnieją sposoby, by umilić sobie ten czas – i kilka z nich pragnę Wam dziś przedstawić.
COŚ DO OBEJRZENIA
„Trup”. Co Wam powiem, to Wam powiem, ale Wam powiem: uwielbiam hiszpańskie filmy. Tytuł tej produkcji nie brzmi zachęcająco, lecz nie można oceniać zawartości po opakowaniu. Widzom zaserwowany zostaje intrygujący początek oraz zakończenie przyprawiające o opad żuchwy, w międzyczasie natomiast napięcie utrzymane jest na odpowiednio wysokim poziomie. Z kostnicy znika ciało znanej, zamożnej kobiety. Podejrzenie od razu pada na męża, który – jak się okazuje – miał dość silną motywację, by zamordować żonę, a potem zrobić wszystko, aby nie doszło do sekcji zwłok, która przesądziłaby o jego winie. Lecz im dalej w las, tym ciemniej, a to, co z początku wydawało się oczywiste, takowe być przestaje. Morał, jaki wysnuwa widz po obejrzeniu filmu, brzmi następująco: jeśli w przeszłości zrobiłeś coś złego, nie łudź się, że ci się upiecze i że tego nie odpokutujesz.
„Obecność”. Pozycja zakwalifikowana do szufladki z etykietką „horror”, więc zgaduję, że miłośnikom tegoż gatunku jest raczej dobrze znana. Ja horrorów nie oglądam często z uwagi na to, że mam zbyt bujną wyobraźnię, która po takim seansie może człowieka wykończyć. Ale jeśli interesuje Was zagadnienie jakim jest opętanie, film ów dostarczy Wam wielu wrażeń. Zwłaszcza, że został oparty na rzeczywistych wydarzeniach – podobnie jak i druga część, którą również przy tej okazji polecam.
„Młody papież”. Lubię i bardzo cenię seriale HBO, ale odradzam oglądanie „Młodego papieża” osobom ślepo zapatrzonym w Kościół Katolicki i wychodzącym z założenia, że księżom cnota i dobroduszność wylewają się uszami. Tendencje do zapominania o tym, iż to tylko ludzie, są dość powszechne. Choć wydarzenia przedstawione w serialu są fikcyjne, to poruszane w nim problemy są jak najbardziej prawdziwe, choć przez wspomnianą instytucję często zamiatane pod dywan – przepychanki w walce o stanowiska, homoseksualizm, pedofilia czy różne ułomności wynikające z tak naturalnego faktu jak bycie człowiekiem. Tytułowa postać wykreowana przez absolutnie genialnego Jude’a Law z jednej strony nie uznaje kompromisów i nie pozwala się wodzić za nos, a z drugiej pełna jest wątpliwości zmiksowanych z pychą. Serial skłania do zastanowienia się nad sobą i własnym życiem. Co dla nas jest ważne? W co naprawdę wierzymy? I na ile silna jest ta nasza wiara?
COŚ DO POCZYTANIA
Markus Zusak „Złodziejka książek”. Holocaust i generalnie II wojna światowa to tematy ciężkiego kalibru. Niełatwo o nich rozmawiać i niełatwo pisać – w tym przypadku autor podołał wyzwaniu, za co należą mu się owacje na stojąco. „Złodziejka książek” to nie jest klasyczna powieść historyczna, ale niezwykła opowieść o pasji, przyjaźni, miłości, zmaganiu się z tragiczną codziennością, samotności i umieraniu – przedstawiona z perspektywy Śmierci będącej narratorem. Opowieść wzruszająca i momentami uderzająca niczym obuchem w łeb brutalną, brudną dosadnością. A mimo tego nie pozbawiona poetyckości plączącej się nieśmiało pomiędzy jednym a drugim bombardowaniem, wśród zgliszcz, ruin i chaosu, jaki niesie za sobą wojna. Piękna powieść. Warta każdej poświęconej jej minuty.