I tak oto nastał listopad. Nie taki straszny, jak go malują. Pogoda co prawda potrafi człowieka dobić, ale to wcale nie znaczy, że ta pora roku nie ma pozytywnych stron. Wszystko jest kwestią odpowiedniego nastawienia. Nie zaszkodzi też przy okazji zaopatrzyć się w ciepły kocyk, kawałek aromatycznego ciasta i kubek rozgrzewającej herbaty oraz skorzystać z paru propozycji, które specjalnie dla Was na tę okoliczność przyszykowałam.
COŚ DO OBEJRZENIA
„Narcos”. Serial, o którym powiedziano i napisano już chyba wszystko, więc postaram się streszczać. Znakomita produkcja od Netlfixa traktująca o losach kolumbijskich baronów narkotykowych z Pablo Escobarem na czele. Zwykle sympatyzuję z tzw. ciemną stroną mocy – czyli złymi postaciami, bo są według mnie bardziej wyraziste niż te pozytywne i z reguły mają większe cojones, jednakże w tym przypadku główny bohater wzbudzał we mnie odrazę i nie kibicowałam mu. Inna sprawa, że w serialu nie ma jednoznacznie dobrych i jednoznacznie negatywnych postaci, co postrzegam jako mocny plus. Netflix zapowiedział kolejne dwa sezony. Przyznam, że chętnie przeczytałabym książkę „Pablo Escobar: Mi Padre” autorstwa syna Pablo Escobara, Juana Pablo. Ktoś się orientuje czy jest dostępna w języku polskim?
„Westworld”. Ten serial jest dla mnie czymś z cyklu: „Marian, tu jest jakby upiornie trochę”. Nie jest to horror, gdzie widz z założenia ma siedzieć i telepać się ze strachu. Ten strach owinięty jest w piękną woalkę. Wyobraźcie sobie, że macie tyle hajsu, że banknotami wykładacie kuwetę kota – bo w końcu kto bogatemu zabroni? I wyobraźcie sobie, że stać Was na wizytę w wyjątkowym parku rozrywki. Przenosicie się do świata Dzikiego Zachodu, gdzie nawet ziarnko piasku wydaje się do bólu realne – choć wiecie, że to fikcja. I że otaczają Was hosty (czy jak kto woli, roboty), których na pierwszy rzut oka nie da się odróżnić od ludzi. I że w pewnym momencie uświadamiacie sobie, iż te hosty potrafią myśleć, czuć, buntować się… Przerażające, prawda?
„Sierpień w hrabstwie Osage”. Do obejrzenia tego filmu przybierałam się jak pies do jeża, nie wiem nawet, czemu tak opornie mi to szło – a przecież kocham Meryl Streep i Julię Roberts, obie są tu genialne! Nie jest to łatwa w odbiorze rzecz, bo relacje rodzinne zwykle nie są proste jak budowa cepa. Często ociekają żalem, goryczą, pełno w nich niedomówień, tajemnic i wzajemnych animozji, które się tylko pogłębiają, gdy życie perfidnie serwuje twarde do zgryzienia orzechy takie jak np. samobójstwo czy choroba psychiczna.
„Jak zostać kotem?”. Nie oczekujcie po tym filmie, że rzuci Was na kolana i zostawi z rozdziawioną paszczą. Jest to bólu przewidywalny, bo ten patent był już w kinie wielokrotnie przerabiany. Zarozumiały egoista (w tej roli Kevin Spacey) zostaje uwięziony w ciele kota i musi znaleźć sposób, by się z tego wykaraskać. Nic odkrywczego. Dlaczego zatem Wam polecam tę pozycję? Bo to przyjemny, fajnie zrobiony film, przy którym można miło spędzić czas z całą rodziną. Niekiedy właśnie coś takiego jest człowiekowi potrzebne. Jedna jeszcze uwaga – osobiście nie znoszę filmów z dubbingiem, w mojej opinii taki podkład robi kawał fatalnej roboty.
„Doktor Strange”. Świetna propozycja od Marvela, więc jeśli ktoś lubi takie klimaty, to serdecznie polecam! Światowej klasy neurochirurg (Benedict Cumberbatch) wskutek wypadku traci częściowo władzę w dłoniach. Pragnie ją odzyskać, jest bardzo zdesperowany. I tak trafia do Nepalu, gdzie dowiaduje się o sobie zupełnie nowych rzeczy i zostaje superbohaterem ratującym świat. To tak w największym skrócie. Jest akcja, są rewelacyjne efekty specjalne, jest też i boski Mads Mikkelsen jako czarny charakter Kaecilius (w tym miejscu powinnam wstawić stado emotek z serduszkami zamiast oczu i z wywalonymi jęzorami). Studio Marvela spisało się bez zarzutu!
COŚ DO POCZYTANIA
Lisa Genova „Motyl”. Cóż mogę powiedzieć? Poryczałam się jak bóbr. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak to jest tracić pamięć. Jak to jest nie kojarzyć ani swojej twarzy, ani twarzy bliskich. Jak to jest nie pamiętać nawet tego, co wydarzyło się zaledwie pięć minut temu. Nie rozpoznawać ulubionych miejsc czy ścieżek, które przez ileś tam lat pokonywało się każdego dnia z wielką radością. Nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest mieć Alzheimera lub bezsilnie przyglądać się, jak ta straszna choroba kawałek po kawałku wysysa życie z ukochanej osoby. „Motyl” to wzruszająca opowieść o heroicznej walce kobiety, która musi zmierzyć się potwornym wyzwaniem: zachować choćby resztki godności w obliczu bezlitosnej choroby. Bezapelacyjnie jedna z najlepszych książek, jakie trafiły w moje ręce.
ŻYCIOWE TAKIE
Z cyklu „sprzedawca zawsze wie lepiej”. Miejsce akcji: osiedlowy sklep.
Pani stojąca w kolejce pyta ekspedientkę: – Ładnie te ciastka wyglądają. Dobre są?
Na co ekspedientka odpowiada: – A nie wiem, ja ze słodyczy to wolę boczek, śledzie i salceson.