Uwielbiam seriale. Widziałam lepsze i gorsze produkcje oraz całkiem sporo tych, które można śmiało nazwać znakomitymi. Raz na jakiś czas trafiają się też perełki, do których żadne z powyższych określeń nie pasuje. Dlaczego? Ponieważ są wybitne – i z tego właśnie względu warto poświęcić im nieco więcej uwagi. O takiej właśnie perełce chcę Wam dzisiaj opowiedzieć.
„Pozostawieni” to w mojej opinii serial wybitny. Nie zdobył uznania szerokiego grona odbiorców – lecz pomimo niskiej oglądalności stacja HBO zdecydowała się na wyprodukowanie trzeciego, finałowego sezonu (premiera w kwietniu), za co gloria jej i chwała. Wydarzeniem, na którym osnuto fabułę, jest zniknięcie 2 proc. populacji. Ludzie ot tak nagle wyparowują niczym kamfora tego samego dnia, w tym samym czasie, w różnych zakątkach globu. Nie wiadomo, co się z nimi stało ani jaka była tego przyczyna. Ale to nie o nich jest ten serial, a o tych, którzy zostali i muszą zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem: nauczyć się żyć od nowa.ss
TANDETA, WSZĘDZIE TANDETA
Powiem Wam szczerze, że niska oglądalność mnie w tym przypadku wcale nie zdziwiła. Zewsząd jesteśmy zalewani tandetnym gównem – wmawia się nam, że bardzo go potrzebujemy i że jest ono tym, co uczyni nasze życie lepszym. Oczywiście łykamy taką gadkę jak bocian żabę, bo – i tu Wam zdradzę pewien sekret – jesteśmy kurewsko leniwymi stworzeniami, które szybko przyzwyczają się do tego, co łatwe, lekkie i wygodne. Dlatego też trawimy to gówno, rozkoszując się jego smakiem. Niektórzy robią to aż do grobowej deski i jakoś specjalnie im to nie przeszkadza, ale – uwaga, będzie sekret numer dwa – warto się wyłamać. Tyle tytułem dygresji.
SAMOTNOŚĆ TO TAKA STRASZNA TRWOGA…
„Pozostawieni” to serial, który sponiewierał mnie psychicznie i rozmontował na części pierwsze, aplikując tak mocny zastrzyk emocji, że momentami dopadały mnie frustracja i przygnębienie. Nie jest wcale potrzebne „wielkie odejście”, by poczuć się samotnym. I każdy z nas tego doświadczył. Bliskie naszemu sercu osoby umierają, czasem tracimy kogoś, bo odwróciliśmy się do niego plecami, a niekiedy wspólne drogi się rozchodzą, bo tak jakoś się w życiu układa. Tłumaczymy sobie, że to przecież naturalne, że taka jest kolej rzeczy, ale w głębi duszy strasznie nam tych osób brakuje i zdarzają się dni, gdy z tęsknoty dosłownie wyjemy, bo ból jest nie do zniesienia. Najgorsza z tego wszystkiego jest jednak obojętność na twarzy człowieka, który niegdyś darzył nas odwzajemnionymi uczuciami – sama świadomość, że w jego oczach nie znajdziemy już iskierki, która dawniej rozpalała do czerwoności, bywa okrutna. Nierzadko też tkwimy w relacjach, które rujnują nas od środka, odbierając chęć i odwagę do zrobienia kroku naprzód. Czujemy się potwornie samotni, a jednak brniemy w tym dalej.
JAKIE ŻYCIE WYBIERASZ?
Jesteśmy zadowoleni ze swojego życia czy tylko siebie oszukujemy? Co musi się wydarzyć, abyśmy zweryfikowali poglądy? Na ile to, co nas otacza, jest efektem naszych w pełni świadomych wyborów, a na ile rezultatem cudzych oczekiwań i wywieranej na nas presji? Żyjemy w określony sposób, bo chcemy czy dlatego, że tak wypada? Sami dojrzewamy do zmian czy na samą myśl o nich trzęsiemy portkami, modląc się o to, by impuls „puff, a teraz niech rozpieprzy się twoja strefa komfortu!” nigdy nie nastąpił?
„Pozostawieni” traktują o tym, co wszystkich nas dotyczy: o miłości, gniewie, poświęceniu, szacunku do siebie i drugiego człowieka, o śmierci. Widz nie dostaje jednak gotowych odpowiedzi na trapiące go pytania, ale sam musi się zastanowić nad tym, co dla niego jest najważniejsze i o co gotów jest zaciekle walczyć czy nawet umrzeć. Serial nie jest łatwy w odbiorze. Nie nadaje się na miły wieczór, gdy po trudach dnia codziennego szukacie czegoś, co Was zrelaksuje i odpręży. To rzecz cięższego kalibru wymagająca od szarych komórek pełnej gotowości i zaangażowania. Albo pokochacie „Pozostawionych” od pierwszego odcinka, albo już na samym starcie się zniechęcicie. Love or hate. Ja przepadłam.
Author: Monika
http://mojasztukoteka.pl Nazywam się Monika Dudzik. Jestem wolnym strzelcem z wyboru, miłośniczką rzeczy z duszą i klimatem, perfumoholiczką z wieloletnim stażem uzależnioną od rękodzielniczej twórczości, muzyki i czekolady. Odkąd opanowałam sztukę czytania żywię niezachwianą wiarę w siłę słowa pisanego – kocham pisać, a pióro to mój sprzymierzeniec, mój oręż w walce z szarością i rutyną dnia codziennego. Uczę się bycia szczęśliwym człowiekiem i czerpię ogromną radość z odkrywania siebie na nowo.