Ruszyła VI edycja SHARE WEEK – autorskiego projektu Andrzeja Tucholskiego. Na czym polega owe przedsięwzięcie? Osobom aktywnie uczestniczącym w życiu blogosfery tłumaczyć tego nie trzeba, a niewtajemniczonym wyjaśnię krótko. Twórcy polecają twórców – treściwiej się już nie da. To po prostu świetny sposób na to, by: po pierwsze – docenić zaangażowanie koleżanek i kolegów “po fachu” (cudzysłów stąd, że nie postrzegam blogowania w kategoriach pracy, ale pasji), po drugie – zaprezentować czytelnikom godne uwagi blogi, które warto czytać.
Mój pierwszy raz
Andrzej Tucholski organizuje SHARE WEEK już po raz szósty. Ja zaś biorę w nim udział po raz pierwszy. Wcześniej nie potrafiłam się na ten krok zdecydować z prostego powodu: wybranie zaledwie trzech blogów, które chciałabym polecić, było wyzwaniem ponad moje możliwości. Dlaczego w tym roku zmieniłam zdanie? Czuję się częścią blogowej społeczności – ważną czy nie, tę kwestię niech rozstrzygają czytelnicy. Za sprawą blogowania poznałam wiele wspaniałych osób – czemu więc miałabym nie wyróżnić choćby garstki z nich? Bo wszystkich niestety się nie da – zwłaszcza że blogów, które warto czytać i które z przyjemnością odwiedzam, jest sporo. Zamierzam je przedstawiać w ramach cyklu, w którym piszę o serialach, filmach oraz książkach.
Nie będę ukrywać, iż trudno mi było dokonać wyboru. W moim umyśle rozegrała się istna bonanza serwująca wrażenia na miarę oscarowej nocy. Uznałam jednak, że nie ma co sprawy przeciągać, bo będzie tylko gorzej, a pod czaszką zapanuje jeszcze większy niż zwykle bajzel. Nie pozostaje więc nic innego jak przejść do meritum.
Bookworm On The Run
Na bloga BOOKWORM ON THE RUN – podobnie zresztą jak i na pozostałe znajdujące się w niniejszym zestawieniu – trafiłam dzięki grupie facebookowej. Perspektywa skomentowania wpisu poświęconego bieganiu przeraziła mnie, bo cóż ja niby mogę powiedzieć, skoro me doświadczenia w tej materii są mizerne? Parę lat temu próbowałam swych sił w bieganiu, ale zabrałam się za to od dupy strony, co o mały włos nie skończyło się kontuzją kolana. W rezultacie zrezygnowałam – od tamtej pory nie wskoczyłam w dres i nie dałam się nogom ponieść tam, gdzie uważają one za stosowne.
Paweł pisze o bieganiu w niekonwencjonlany, ale niezwykle przystępny i zrozumiały dla laika sposób. W szczególności zachwycona jestem wpisami tworzonymi wspólnie z innymi miłośnikami biegania. Lecz nie jest to jedyna tematyka poruszana na blogu. Absolutnie ubóstwiam opowieści pogodne i jestem pewna, że Wy również je pokochacie.
Paweł jest człowiekiem o poczuciu humoru, które dosłownie rozkłada mnie na łopatki. Ma do siebie spory dystans, a pojęcie abstrakcyjnego myślenia nie jest mu obce. Fan Monty Pythona i wartościowej literatury. A do tego serdeczny i pomocny, o czym sama na własnej skórze miałam okazję się przekonać. Lecz i pazurki potrafi wyciągnąć, co jedynie sprawia, że cenię go jeszcze bardziej.
Nieidealnaanna
NIEIDEALNAANNA to jeden z tych blogów, które czytam od przysłowiowej dechy do dechy. Anka to babka z klasą. Pewna siebie, przebojowa, szczera. Nie boi się poruszać kontrowersyjnych zagadnień. O urokach bycia matką we współczesnej dżungli pisze z rozbrajającą otwartością, nie owija w bawełnę i nie lukruje rzeczywistości. Potrafi pogłaskać po głowie, by za chwilę zasadzić zadziornego prztyczka w nos. Ma w głębokim poważaniu idiotyczne trendy nakazujące kobietom gonić za wyimaginowanymi ideałami i dostawać pierdolca na punkcie wyglądu.
Anka to artystyczna, wrażliwa dusza. Wulkan energii o potężnym ładunku emocjonalnym. Wcale nie zdziwiło mnie to, że od razu pomiędzy nami zaiskrzyło (ależ to brzmi, co nie?). Czasami tak jest, że poznajesz kogoś i z miejsca wyczuwasz, że nadajecie na tych samych falach.
I to wszystko znajdziecie w tekstach, które Anka zamieszcza na swoim blogu. Nie ma najmniejszych szans na to, by nudzić się w jej towarzystwie.
Zaniczka
Problemy niepełnosprawnych nie były mi nigdy bliżej znane, albowiem w moim otoczeniu nie znajdowały się takie osoby. Cieszę się, że trafiłam na bloga ZANICZKA, ponieważ pozwolił spojrzeć na pewne sprawy z obcej dotąd dla mnie perspektywy. Renata to twarda sztuka. Nie użala się nad sobą. Nie ma pretensji do całego świata. Czasem zastanawiam się, skąd bierze tyle siły, ale podejrzewam, że “cierpimy” z powodu tej samej przypadłości, którą na prywatny użytek ochrzciłam mianem twórczego ADHD. Rene nie należy do ludzi prefereujących bezkonstruktywne spędzanie czasu. Nie siedzi na tyłku i nie jęczy. Ten typ tak ma – musi coś robić, bo inaczej go nosi. Stąd duża aktywność w wielu obszarach.
Kiedy jechałam na spotkanie z Rene, zżerała mnie potworna trema. Ja taka jestem – często martwię się na zapas. Moje obawy okazały się – jak zwykle w takich sytuacjach – całkowicie bezpodstawne. Ciepłe spojrzenie, uśmiechnięta twarz otulona rudymi kosmykami i ton głosu zachęcający do rozmowy, którą ciężko było przerwać (nie uznaję jej za skończoną, liczę na kontynuację). W Renacie drzemie ogromna moc. Jej teksty pozbawione są tej irytującej, sztucznej otoczki, która potrafi skutecznie zniechęcić do lektury niejednego bloga. Cechuje je przejrzystość, prostota, autentyczność. Chwała Ci za to, że jesteś, Rene.
Informacje dotyczące tegorocznej edycji SHARE WEEK oraz zasad uczestnictwa w niej znajdziecie tutaj – KLIK.