Słabość do ciekawych zdjęć miałam od zawsze. Gdybym mogła sobie na to pozwolić, każdego dnia spędzałabym wiele godzin na oglądaniu różnych kadrów (nie bez powodu z portali społecznościowych najbardziej odpowiadają mi Instagram i Pinterest). W szkole średniej do granic wytrzymałości eksploatowałam swój pierwszy aparat – zwykły automat na kliszę zwany potocznie idiotenkamerą. Nigdy jednak nie myślałam o tym, aby fotografią zainteresować się na poważnie. Zmiany w podejściu do tego tematu następowały powoli i opornie. Nadal nie uważam siebie za wielką pasjonatkę (a już na pewno za żadną znawczynię), ale od jakiegoś czasu – w zasadzie to od niezbyt dawna – fotografia wciąga mnie coraz bardziej. Co z tego wyniknie? Nie mam pojęcia, lecz i Was chciałbym zachęcić do częstszego sięgania po aparat.
Nie dysponuję super sprzętem i podejrzewam, że sporo jeszcze wody w Wiśle upłynie, zanim się go dorobię. Wychodzę z założenia, że jak się nie ma, czego się chce, to się rzeźbi tym, co się ma. Koniec, kropka, zero kompleksów na tym tle. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze, fakt posiadania drogiego sprzętu nikogo nie czyni wybitnym fotografem, ale o tym aspekcie będzie ciut więcej w dalszej części tekstu. Mam chęci, mam pomysły, determinacji mi też nie brakuje, lecz wiem, że dużo jeszcze muszę się nauczyć, bo w pewnych kwestiach jestem totalnie zielona. Robienie zdjęć jest naprawdę świetną sprawą – pragnę więc podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi korzyści, jakie to daje.
Po pierwsze: uczysz się być tu i teraz
Fotografia ma tę cudowną moc zmuszenia człowieka do zatrzymania się. Do zwolnienia tempa i zaprzestania dzikiej gonitwy, która stała się już symbolem naszych czasów. Wszędzie dokądś pędzimy, wiecznie na nic nie mamy czasu, non stop musi być szybko i z jęzorem na brodzie. Zdjęcia to nic innego, jak chwile zatrzymane w kadrach. Każda z tych chwil jest ulotna i nigdy się nie powtórzy. Można jedno miejsce fotografować i tysiąc razy, ale to już nie będzie to samo. Nie da się złapać chwili, lecąc cholera wie gdzie na złamanie karku. Musisz tę chwilę poczuć i nauczyć się nią delektować. Musisz zwolnić.
Po drugie: zaczynasz widzieć, a nie tylko patrzeć
Patrzeć to żadna sztuka, ale widzieć – tak. Zrób proste ćwiczenie. Weź aparat lub telefon i wyjdź na spacer, nastawiając się na robienie zdjęć. Błyskawicznie się przekonasz, że zaczynasz postrzegać otaczający Cię świat zupełnie odmiennie, niż do tej pory. Nagle masz wrażenie, że dostrzegasz to, co wcześniej umykało Twej uwadze. Skupiasz się na szczegółach, bo chcesz mieć fajne ujęcie. Zyskujesz więcej, aniżeli Ci się wydaje – poszerzasz perspektywy i otwierasz się na to, co dla Ciebie nowe. Ta umiejętność przydaje się na co dzień. Uwierz, sztuka widzenia nie jest zarezerwowana jedynie dla wyjątkowych jednostek. Każdy może ją opanować. Pod warunkiem, że chce.
Po trzecie: rozwijasz kreatywność
Rzućmy hasło „miłość”. Albo „ulotność” czy „uroki jesieni”. Nie ma znaczenia, jakie słowa tu padną. Każdy z nas zinterpretuje je na własny sposób i zrobi inne zdjęcie ilustrujące dane zagadnienie. Nie ma ludzi pozbawionych kreatywności. Tu chodzi o ograniczające przekonania. „Nie nadaję się do tego”, „to nie dla mnie”, „nie mam talentu”. Nie wiesz, dopóki nie spróbujesz. Odnosi się to nie tylko do fotografii, ale do wielu dziedzin. Jeżeli czujesz, że wena Cię opuściła, zastanów się, jakie zdjęcie trafnie odzwierciedlałoby wybrane słowo. Naturalnie nic na siłę, pozwól myślom swobodnie popłynąć – jestem pewna, że rezultaty pozytywnie Cię zaskoczą.
Po czwarte: uczysz się pokory
Wiecie, co mnie niemiłosiernie wkurwia w dzisiejszych czasach? Ludziom ewidentnie brakuje pokory i nierzadko noszą dupy wyżej, niż srają, przekonani o swej doskonałości. Poczucie wartości to ważna sprawa, lecz zbyt często mylone jest ze zwykłą butą i chamstwem. Nie wolno wychodzić z założenia, że jest się alfą i omegą i że się wszystko wie najlepiej. To wcale nie dodaje pewności siebie, a wręcz przeciwnie – skutecznie hamuje rozwój. Bo skoro myślisz, że wsie rozumy już zeżarłeś, to po co się uczyć? Są tacy, którzy uważają, że kosztowny aparat wystarczy do robienia zajebistych zdjęć. Cóż, lepszy sprzęt pomaga, ale to nie on „odwala robotę”. Najważniejszy jest człowiek stojący za obiektywem. Każdy ceniony fotograf od czegoś zaczynał. Takie osoby osiągają sukcesy, ponieważ mają świadomość niedociągnięć i tego, że zawsze, ale to zawsze, znajdzie się ktoś lepszy od nich. Uczą się całe życie i nie spoczywają na laurach, szukają nowych dróg i kolejnych wyzwań. Bez pokory i szczerości wobec siebie nie zajedziesz daleko – rozwalisz się o pierwszą przeszkodę, jaką napotkasz. Zaręczam, że dupa będzie Cię mocno boleć.
Miło mi będzie, jeśli odwiedzisz Sztukotekowy Sklepik: